piątek, 29 listopada 2013
Czwarty.
,, Wszystko się zmienia - chyba na gorsze, i obym nie miał racji - o to proszę. ''
Pierwszy dzień w szpitalu, Julia spędziła w dziwnym nastroju. Czuła się co najmniej nieswojo w obecności pielęgniarek,lekarzy oraz pacjentów. Jedyne co wczoraj poprawiło jej humor to Marco, który dowiózł jej ubrania oraz laptopa. Oczywiście cieszyła się,że jej współlokatorem jest nie kto inny,a Łukasz,który stale poprawiał jej nastrój. Miała nadzieję,że szybko wyjdzie z tej ,,klatki'' którą już na stracie znienawidziła. Wkurzały ją zarozumiałe pielęgniarki oraz dziwni pacjenci,do których żalu mieć nie chciała.Zdawała sobie sprawę z tego,że oni również czują się kiepsko.
Kolejne trzy dni, wyglądały tak samo jak poprzednie, Śniadanie, leki przeciwbólowe, ćwiczenia rehabilitacyjne, obiad, leki, kolacja, sen.-i tak w kółko. Na szczęście, Jula miała Piszcza, dzięki któremu, wszystko nabierało barw.
-Jak myślisz co dzisiaj na obiad?-zapytała Jula,kiedy wrócili do sali, zmęczeni po rehabilitacji.
-To co zwykle : niezidentyfikowany obiekt na talerzu...-zaśmiał się.-A tak poważnie, to nie wiem...
-Domyślałam się, aczkolwiek wolałam zapytać.-obdarowała go uśmiechem.-Wiesz,że jutro wychodzę? Nawet nie wiesz jak bardzo chcę opuścić to miejsce.
-Ech, wiem. Ja też jutro wychodzę i idę prosto do mojego klubowego lekarza...
-Kiepsko...
-Głupie kontuzje...
-Te pościgi, te wybuchy!-zachichotała.-No dobra, chcesz banana?
-Chętnie.-uśmiechnął się i chwycił owoc, po czym zaległ na łóżku.-Mam dosyć tego miejsca, dobrze,że mam normalną współlokatorkę.-spojrzał tajemniczo na dziewczynę.
-Tak? Dzięki.-zaśmiała się.-To jak? Uciekamy na ciastko?
-Jeszcze się pytasz?!-wyszczerzył się i sięgnął po portfel. Wsadził go w kieszeń od dresów a do ręki wziął szczotkę Juli i zaczął przeczesywać swoje włosy. Oczywiście, świetnie się układały, więc nie musiał się długo nad nimi męczyć. Julia zaś, założyła na siebie ulubioną bluzę i byli gotowi do ucieczki. Zachowywali się naturalnie, dzięki czemu nie zwracali na siebie uwagi. Zjechali windą na parter, a stamtąd już prosto poza szpital. Piszczek oczywiście, zadzwonił po taksówkę, gdyż nie chciał za bardzo nadwyrężać swojej nogi. Po piętnastu minutach, byli przed kawiarnią, którą Łukasz ubóstwiał. Lubił spędzać w niej czas, ponieważ wnętrze było bardzo przytulne. Nie było krępującej ciszy, a wręcz przeciwnie.Z głośników puszczana była dobra muzyka, a ludzie obecni w lokalu ochoczo ze sobą rozmawiali.
-Lubisz serniczek?-zapytał wesoły i pełen energii Piszczek.
-Nie, wolę szarlotkę,chociaż...serniczek też dobry.-wyszczerzyła się, pokazując Łukaszowi ząbki.-Jestem jakaś niezdecydowana...
-Widzę.-zachichotał.-Zrobimy tak, kupimy dwa serniki i dwie szarlotki, jeżeli Tobie nie będzie smakował sernik to ja zawsze chętny.-uśmiechnął się promiennie.
-Oj Piszczu, bo jak pójdę to Kloppa, to marny los Twój!
-I tak nie gram...-kręcił nosem.-Więc co za różnica...
-Co Ty, masz jakąś depresję z powodu niegrania w gałę ?
-Cooo?-udał,że temat go nie dotyczy.
-Ej Piszczek! Co Ci jest? Coś się stało?
-Nic, idę zamówić te ciastka...
-Łukasz!-uniosła głos.-Siedź na dupie, ja pójdę, a Ty zaraz mi wszystko opowiesz!-zarządziła i poszła do lady. Poprosiła o dwa kawałki sernika, zupełnie zapominając o szarlotce. Zapłaciła i udała się z talerzykami do stolika, przy którym siedział Piszczek.
-Proszę bardzo.-postawiła przed nim smakołyk.-A teraz mów,o co chodzi?
-Oj, Jula... wczoraj lekarz powiedział mi,że mogę nie zagrać już w tym sezonie.-westchnął smutno.-Nawet nie wiesz, jakie to uczucie dla piłkarza... Boję się,że jutro mogą mi powiedzieć, że to definitywny koniec mojej kariery. W nocy nie śpię, bo myślę co robić,aby szybciej wrócić na boisko,ale z dnia na dzień odpuszczam. Widzę,że to bez sensu.
-Cooo?-wytrzeszczyła oczy.-Ty chcesz się poddać?! Tak po prostu?! Mając miano jednego z najlepszych, prawych obrońców w Europie?! Czy ja śnie?! Łukasz! Musisz uwierzyć! Przecież,za kilka tygodni będziesz już trenował,a za miesiąc może zagrasz.
-Nie jestem tego pewny... mam wrażenie,że moi lekarze nie mówią mi wszystkiego.-spuścił wzrok.-Nienawidzę żyć w obłudzie.
-Piszczu, nie zamartwiaj się, jakoś to będzie...
-Mam nadzieję...
Po zjedzonym deserze, dwójka przyjaciół opuściła kawiarnie i powróciła taksówką do szpitala. Akurat nikt nie spostrzegł ich zniknięcia, dlatego byli zadowoleni. Niecałą godzinkę, odpoczywali na swoich łóżkach, a później siostry położne przyniosły im kolacje,którą Łukasz oraz Julia jutro nakarmią bezdomne koty. Oboje nie mogli przełknąć szpitalnego jedzenia.
***
Już dzisiaj, Łukasz oraz Julka mieli dostać wypis ze szpitala. Dziewczyna poprosiła ordynatora, aby dostała go w godzinach przedpołudniowych. Ku uciesze dziewczyny, około jedenastej do sali weszła siostra położna z wypisem. Wręczyła go, powiedziała Julii jak postępować z ręką i wyszła. Radwańska natomiast spakowała swoje rzeczy w torbę,którą przywiózł jej Marco i poszła pożegnać się z Łukaszem,który musiał jeszcze trochę poczekać.
-No to...się żegnamy Łukaszku.-uśmiechnęła się, lecz nastrój miała zmieszany.
-Żegnamy? Serio? Nie chcesz się już więcej ze mną zobaczyć?-zrobił smutną minę.-Miałem nadzieję,że jeszcze kiedyś pójdziemy na ciastko.
-Ale oczywiście,że chce! Tylko nie wiem,czy będziemy mieli okazję.-powiedziała.-Mam zamiar wyjechać na trochę do Polski, do matki.
-Naprawdę?-zasmucił się.-Ale wrócisz?
-Gdyby nie studia, nie miałabym do czego wracać.-syknęła.-Wszystko się pieprzło!
-Przecież możesz mieszkać z Marco...
-Nie chce robić mu problemów.-wyjaśniła.
-Nie sądzę,abyś Ty była problemem.-stwierdził.-Ale jeżeli czujesz się niekomfortowo, to mogę Ci udostępnić moje mieszkanie w centrum.-oznajmił.-Nie mieszkam w nim, ponieważ mam dom na obrzeżach. Co Ty na to?
-Taaaaaaak, może jeszcze z Tobą zamieszkam?-zapytała ironicznie, cicho się podśmiewając.-Dziękuje,ale nie mogłabym.
-Dlaczego?
-Nie i już, nie drąż tematu, proszę.-uśmiechnęła się lekko.-To idę, bo zaraz mam autobus.
-Pa, młoda!-przytulił ją do siebie.-Masz mój numer telefonu?
-Mam, mam, a Ty masz mój?
-Mam.-wtulił się w jej włosy.
-Napisz czasami.-poprosiła.-Ale teraz naprawdę muszę iść.-rzekła.-Pa.-dała mu buziaka w policzek i odeszła od niego, chwytając swoją torbę. Pomachała mu jeszcze na pożegnanie i wyszła.
***
Radwańska dotarła do dworku. Miała nadzieję,że zalegnie w swoim łóżku. W samotności i spokoju. Niestety myliła się, gdyż na podjeździe dostrzegła kilka obcych samochodów. Zaintrygowana weszła do środka, a to co tam ujrzała, przeszło jej każde oczekiwanie. Marco spał na fotelu w salonie, a cała banda intruzów leżała : to na kanapie, to na podłodze. Julka była co najmniej zażenowana! Po całym domu walały się butelki po napojach alkoholowych. Dziewczynie chciało się płakać, ponieważ wnętrze dworku było niemal zdemolowane. Miała ochotę wydrzeć się na cały głos,ale najpierw postanowiła pobiec do swojej sypialni. Otworzyła drzwi, a na swoim łóżku ujrzała jakiegoś faceta. Był zachlany w trzy dupy! Wściekła Julia pobiegła do Marco, oczekując wyjaśnień.
-Obudź się! Obudź się!-potrząsała nim.-Otwórz te oczy i mi to wyjaśnij!
-Boże, dlaczego się drzesz!-wymamrotał.
-Właśnie wróciłam ze szpitala, fajnie co? Taka tam, niespodzianka!
-To nie powód, do tego,aby się drzeć!
-Naprawdę?! A jaki miałeś powód do tego,aby demolować mój dom?!
-Twój dom?-zapytał z cynicznym uśmiechem.
-O czyli już nie jesteś miłym blondynem? Oto Twoje prawdziwe oblicze! Dobra, nie potrzebuje Ciebie, tego domu, ani niczego, kurwa!-krzyknęła rozgoryczona.-Proszę bardzo, teraz będziesz mógł robić melanże w Twoim domu codziennie! -zaakcentowała końcówkę zdania, po czym wybiegła z salonu i szybkim krokiem udała się do swojej sypialni. Wyjęła z szafy walizkę i poczęła pakować do niej swoje wszystkie ubrania i rzeczy z półek. Nie było tego zbyt wiele, dlatego też zmieściła wszystko w dwóch, średniej wielkości walizkach. Cicho łkając kierowała się ku drzwiom. Było jej trochę ciężko, gdyż jej lewa ręka była trochę mniej sprawna niż prawa kończyna.
-Nie wyprowadzaj się, proszę.-usłyszała za sobą, znajomy głos.
-Serio?-prychnęła ocierając łzy.-Nie rób ze mnie idiotki, hipokryto.
-Julka, ale to nie miało tak zabrzmieć!
-Ale zabrzmiało, cześć.-chciała zamknąć za sobą drzwi,lecz Marco ją powstrzymał.
-Przepraszam, przepraszam za to.-spuścił za to.
-Miło z Twojej strony.-powiedziała sarkastycznie.-Ja też przepraszam,że tak długo mieszkałam w Twoim domu. Naprawdę wybacz. A teraz, idę.
-Julia!
-O nie zapomnij, jutro przyjadę tutaj po moją pościel i mojego psa. Fajnie by było, gdybyś był w Twoim domu.-mówiła beznamiętnie.-Nie chcę zabierać Ci cennego czasu, dlatego też, już się żegnamy.-odeszła,nie za bardzo radząc sobie z dwoma walizkami. Słyszała jeszcze jakieś nawoływania za sobą, lecz po całości je ignorowała. Kiedy była na przystanku autobusowym, zadzwoniła do przyjaciółki.
-Hej Monica, potrzebuje Twojej pomocy.-rzekła.-Będę zaraz pod Twoim blokiem.
-Czekam.-usłyszała i rozłączyła się. Lubiła to, że Monica nigdy nie pytała o co chodzi. Ona zawsze ją rozumiała. Bez względu na wszystko.
___________________________________
Witam.
Przepraszam, że tak późno,ale po prostu tak wyszło.
Mam nadzieję,że się podoba. Mi troszkę nie leży.
Nie martwcie się,Marco nie będzie ,,tym złym'' w opowiadaniu. :)
Dziękuje za komentarze pod poprzednim rozdziałem :)
Do następnego!
Ooo, jeśli możecie, to zostawiajcie linki do swoich opowiadań. Chętnie poczytam i po komentuje.
Pozdrawiam :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny rozdział :D Jak on mogł jej to powiedzieć?! Mam nadzieję, że jeszcze się dogadają./ Zuzka
OdpowiedzUsuńŁAAAAAAAAAAAAAAAAAAAŁ! <333
OdpowiedzUsuńJa to po prostu kocham <3 *.*
''Siedź na dupie'' hahahahaha :D Niezłe! xD
Szkoda mi Julki ; c Miejmy nadzieję, że wszystko będzie okej ; ]
Genialny rozdział <3
Chcę więcej! :D
Pozdrawiam ; ***
Ouu dzieje się. Wiesz, że kocham Twoją twórczość i aż brak mi słów by opisać jak bardzo to co piszesz jest genialne. Jestem bardzo zadowolona, że znajomość Julii i Łukasza się rozwija :) Szkoda tylko, że tak wyszło z Marco. Musisz ich jak najszybciej pogodzić ! Liczę, że wszystko niedługo się ułoży :)
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział, a tymczasem życzę dużo weny,
Pozdrawiam :*
No to się porobiło ...
OdpowiedzUsuńMarco mógł zareagować inaczej. Chodź niektórzy mają właśnie tak, że najpierw coś powiedzą, a potem myślą i chyba On do nich należy.
Cieszę się, że Julia z Łukaszem świetnie się dogadują i mam nadzieje, że będzie tak dalej.
Świetny rozdział ^^
Czekam na next :)
O jaa... nieprzyjemna sytuacja. Mam nadzieję, że Reusik przeprosi Julię i będzie po problemie, bo jak nie, to nie wiem co Ci zrobię :D
OdpowiedzUsuńOgólnie, to rozdział cudowny! Z resztą jak wszystkie Twoje :)
Nie będę więcej zanudzać :P
Dawaj szybko następny!
Pozdrawiam :*
Nie no ! No nie ! Czemu on jej tak powiedział ? No dlaczego, ja się pytam ?! Ma ją przeprosić i błagać o wybaczenie. Właśnie ! Z rozdziału do rozdziału akcja coraz bardziej się rozkręca i czyta się to z takim ogromnym zaciekawieniem. Ubóstwiam tego bloga ! Ciekawi mnie tylko, kim dla Marco jest Julka ? Nie daje mi to spokoju. A jeszcze jest Piszczu. Ten to dopiero niezły przypadek ! ;) Świetnie wykreowałaś jego osobę, rewelacyjnie wręcz. Już wyczekuję tego co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Patrycja
Ej no weź ! :(( Czemu Marco tak musiał jej powiedzieć niech się pogodzą !! Mają być parą no kurde :( :/ Czekam na kolejny !! <3 Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://i-love-forgives-all-is-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTo się porobiło ; oo
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Julka zaczęła krzyczeć na Marco. A on nie powinien tak mówić , chociaż Julka trochę za bardzo zareagowała na to ;/ No ale więcej nieporozumień, tym ciekawsze opowiadanie ! A Twoje jest wspaniałe, tak jak każde ;)
Fajnie, że Julka zakolegowała się z Łukaszkiem ;d Chociaż wolę JĄ z REUSEM <3
Jestem ciekawa, jaki będzie dalszy ciąg akcji , więc pisz szybko kolejny ! ;*
Czekam na nn ! ;D
Pozdrawiam, Karinka <3
Jeju cudny! <3
OdpowiedzUsuńOj Marco grry :D
Rozdział piękny jak zawsze ;*
Czekam na kolejny i zapraszam ; *
http://piszczeklovestory.blogspot.com/