piątek, 8 listopada 2013

Pierwszy.














                                           

                                      Bo na początku Twej drogi, czyhają na Ciebie największe przeszkody...



              Tydzień po pogrzebie ojca Julii Radwańskiej, w mediach głośno było na temat jego śmierci. Nikt nie wiedział co tak naprawdę stało się z żołnierzem.
              Ona również przeżywała śmierć ojca, chociaż nie miała z nim najlepszych kontaktów. Po tygodniu natomiast spróbowała się unormować,ponieważ nie mogła wytrzymać tego chaosu wokół siebie.
             Jak co dzień,  wstała około siódmej rano. Wzięła relaksującą kąpiel, zjadła śniadanie i poszła na dwór, aby pobiegać. Jak zawsze, biegła określoną trasą prosto pod supermarket,w którym pracowała jej najlepsza przyjaciółka - Monica Nelson. Tuż przed sklepem, czekając na nią, Julia rozciągała się i odpoczywała po półgodzinnym biegu. Młoda Nelson, zawsze była bardzo punktualna,dlatego też Jula nie musiała długo na nią czekać.
           -Witaj kochana!-zawołała blondyna,kiedy ujrzała siedzącą na murku Julię.
           -Hej!-podbiegła do niej i przytuliła ją z całej siły.-Jak tam?
           -Muszę Ci powiedzieć,że  coraz lepiej. Czuję,że zaczynam żyć.
           -Zapomnij o nim. Żyj tym co będzie,a nie tym co było.-posłała jej promienny uśmiech.
           -Dziękuje Ci, Julio.-spuściła wzrok.-Naprawdę nie wiem...nie wiem, co teraz będzie.
           -Ale, o co Ci chodzi?-zapytała Radwańska.
           -Matka dowiedziała się,że biorę.-przymknęła oczy.-Chce mi pomóc...
           -Monica, to świetnie! Musisz poddać się terapii.-powiedziała.-Ja będę Twoją kroplą heroiny. Twoim materiałem napędzającym!-objęła jej twarz.-Wszystko się ułoży, zobaczysz!
           -Tobie, łatwo mówić.-westchnęła.-Ojciec zostawił Ci piękny dworek, mama co miesiąc przysyła kupę kasy...
           -Wiem, nie mogę narzekać,ale przecież Ty też nie masz najgorzej. Masz swoje mieszkanie, pracę, kochającą mamę...
           -I pieprzony nałóg, z którego wyjdę!-uśmiechnęła się do brunetki.
           -To mi się podoba!-zachichotała.-Przepraszam, kochana,ale pędzę do pani Fischer... muszę wyprowadzić jej Masona na spacer.
           -Haha, wredne bydle!-zaśmiała się.
           -Ale z Masona czy pani Fischer?-spytała ironicznie Julia, po czym  obie wybuchły śmiechem.  Możliwe, Pani Fischer nie należała do najmilszych staruszek,ale z pewnością  nie była wrednym bydlęciem,dlatego też Radwańska przeprosiła ją w swoich myślach.
           -Dobrze złotko, idę.-powiedziała po kilku minutach brunetka.-Widzimy się jutro!-ucałowała blondynkę w policzek.-Papa.
           -Pa.-Monica pomachała przyjaciółce na odchodne, po czym zniknęły sobie z pola widzenia.


           Radwańska maszerowała prosto pod blok staruszki,której psa wyprowadzała na spacery. Jak się okazało właścicielka Masona czekała tuż przed klatką schodową. Przekazała smycz Julii po czym ponownie włączyła się w  rozmowę z sąsiadami.
          Julia biegała z psem po parku, a następnie obeszła z nim prawie całe miasto. Zadowolonego, zmęczonego owczarka niemieckiego, Jula odstawiła do domu dopiero w południe. Pani Fischer była zachwycona, więc dała młodej damie premię w postaci garści cukierków. Uśmiechnięta dziewczyna udała się w drogę powrotną do domu. Zastała tam  niespodziankę. Po przekroczeniu bramy dworku, dostrzegła czarnego Range Rovera Sport . Zdziwiła się, bo żaden z jej znajomych nie posiadał takiego samochodu.
Szybkim krokiem udała się, więc bliżej domu.
          -Dzień dobry.-przywitała się.
          -Witam, witam.-uśmiechnął się przyjaźnie miły, wysoki blondyn.
          -W czym mogę pomóc?-zapytała z promiennym uśmiechem.
          -Pani tutaj mieszka?-zapytał zdezorientowany.
          -Tak, ale o co chodzi?
          -Bo tak się składa,że miesiąc temu kupiłem ten dworek od nie jakiego Patricka Radwanskiego.-wyjaśnił.
          -Jak to możliwe, przecież...przecież to mój ojciec...a on dał mi ten dworek w prezencie...przed swoim wyjazdem do Afganistanu! Ten drań mnie oszukał!-zwierzyła się nieznajomemu.
          -Naprawdę?!-spytał zdziwiony.- To znaczy,że ten oto dworek jest pani domem, a ja ten pani dom odkupiłem od pani ojca za kupę pieniędzy i  ów ojciec uciekł ze szmalem...a pani została bez dachu nad głową...
          -Piękne streszczenie, proszę pana.-opadła bezsilnie na schodek.-Co za koszmar! Myślałam,że wszystko się ułożyło, a tu własny ojciec wyprowadził mnie w manowce!
          -Spokojnie, niech się pani nie denerwuje...-usiadł obok niej.-Ja muszę się tutaj zatrzymać, gdyż sprzedałem swój apartament i...ech.-urwał w środku zdania.-W zasadzie, moje imię Marco.-podał jej dłoń.
        -Julia.-uśmiechnęła się lekko.-Mogłabym się tutaj zatrzymać, dopóki nie znajdę czegoś odpowiedniego?
      -Oczywiście!-uśmiechnął się.-Ten dworek, chyba pomieści nas oboje.
      -Pewnie! W końcu jesteśmy całkiem szczupli.-zaśmiała się.-I przepraszam,za kłopoty ze mną związane. Naprawdę nie spodziewałam się,że ojciec wykręci mi takie świństwo.-prychnęła.
      -Julio przestań! Przecież to żaden problem.-uśmiechnął się.
      -Dziękuje...Jesteś naprawdę wyrozumiała i miły! Taki gatunek mężczyzn jeszcze nie wyginął?-zachichotała podnosząc się ze schodka.-Chodź, zrobię kawy i ugotuję coś do jedzenia.
      -Miło z Twojej strony, Julio.-uśmiechnął się.-Ja wniosę sobie rzeczy do domu.
       -Jasne. Wybierz sobie sypialnie.-powiedziała i zniknęła za drzwiami kuchni.
Czuła się podle, ponieważ nie wiedziała co myśleć o tym wszystkim. Jej ojciec ją wykiwał! I to tak okropnie! Może tak naprawdę nie umarł?! Może tak naprawdę wszystkich oszukał?
      Po godzinie, nowy znajomy Julii uporządkował sobie wszystkie rzeczy w nowej sypialni, a ona przyrządziła  pyszny obiad, czyli smaczny gotowany na parze łosoś, ryż oraz różnego rodzaju surówki.  Dziewczyna zaprosiła blondyna do stołu.
          -Dziękuje.-powiedział i usiadł na przeciwko dziewczyny.
          -Ależ proszę, mam nadzieję,że będzie smakowało.-uśmiechnęła się.-Smacznego, zatem.
          -Wzajemnie.-młody mężczyzna ze smakiem zajadał pyszny posiłek. Najwidoczniej dnie bardzo mu smakowało. Przez cały czas uśmiechał się tajemniczo do towarzyszki.
          -Wie Pan...Wiesz Marco...jeśli chciałbyś zaprosić znajomych, rodzinę, dziewczynę....i ogólnie kogo tam chcesz, to powiedz , a ja się zmyję.-poprosiła.-Wiesz o co chodzi.-uśmiechnęła się.
           -Dlaczego miałabyś iść? Spokojnie.
           -Jestem nieśmiała.-zaśmiała się.-Więc opowiedz  mi coś o sobie!
           -Haha, no dobrze.-uśmiechnął się.-Jestem Marco Reus, mam 24 lata. Jestem duszą towarzystwa,ale zarazem jestem spokojny. Boję się zmian.-ściszył głos.-Moi rodzice mieszkają w centrum Dortmundu, mam dwie siostry,które mieszkały tamże,lecz jedna się wyprowadziła do Hamburga, a druga do Essen. Chyba mam normalnych znajomych.  Są podobni do mnie,lecz niektórzy bardziej przebojowi.-zachichotał.-Lubię chińską kuchnie.
           -I jesteś gwiazdą Bundesligi!-uzupełniła uśmiechnięta.-I nie tylko.
           -To tak na  marginesie.-zaśmiał się.- Interesujesz się piłką?
           -Człowieku! Mieszkam przy piłkarskim mieście...-westchnęła.-Czym mam więc się interesować jak nie piłką? Ten sport jest wspaniały.
           -Och, super!-uśmiechnął się.-A teraz może Ty opowiesz o sobie?
           -OK. Julia Radwańska, 22 lata. Jestem spokojną dziewczyną, mam w zasadzie jedną przyjaciółkę. Moja mama mieszka w Polsce, jest dyrektorką  banku na obrzeżach Warszawy. Ojciec był żołnierzem  walczącym w Afganistanie. Niestety umarł...i zrobił coś,czego w życiu bym się po nim nie spodziewała. Jestem jedynaczką. Kocham zwierzęta i bieganie. Studiuję prawo.
          -I masz niesamowity charakter.-zaśmiał się.
          -Dlaczego tak uważasz?
          -Ja na Twoim miejscu bym się wściekł,a Ty to wszystko dystansujesz.
          -Opanowanie, mój drogi.-westchnęła smutno, odstawiając talerze do zmywarki.-Jeśli masz ochotę, mogę Ci pokazać całą fermę oraz okolicę. Za dworkiem są konie,którymi opiekuje się pan Witt. Ogólnie to on budynki gospodarcze node mnie wynajmuje,ale mogę na koniach jeździć.-uśmiechnęła się.
         -Doprawdy?
         -Oczywiście.
         -Boję się koni.
         -Są tutaj pieski, kotki, krówki i inne stwory.-zachichotała.
Przez kilka godzin Julia oprowadzała Reusa po okolicy.  Około 19 wrócili do domu. Zjedli kolację i poszli spać, chociaż Jula nie mogła zasnąć,gdyż nie umiała zrozumieć dlaczego jej ojciec postąpił w ten sposób.


*~*


Witam. Nowy blog.
Pozdrawiam,Izaa.

10 komentarzy:

  1. Mistrzostwo świata! Pisać coś więcej? Piękne, genialne, niesamowite, niezwykłe, prześliczne, nieziemskie...i mogłabym wymieniać tak godzinami! <33
    Koooocham to <3
    I są konie! xDDDD AAAA Wielbię to! <3
    Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek ; ****

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest Marco, więc już uwielbiam :) chciałabym, żeby Jula i Marco byli razem. Hehehehe ^^ ale wszystko inne przyjmę ;) bylebyś go nikogo nie uśmierciła i będzie git ! Zapraszam na mój początek ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Największe cudo świata !!! <33 . Piszesz pięknie, kocham twoje opowiadania.
    Cudowny rozdział i blog, ogólnie wszystko.
    Czekam na kolejny <3
    Buziaczki kochana ; ***

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno ty to masz talent do pisania :)
    Rozdział jest świetny ja myślę że ten ojciec wcale nie umarł tylko uciekł z kasą !
    Czekam z niecierpnięcia na następny rozdział <3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. zgadzam się z poprzedniczką. masz tak ogromny talent !
    zapowiada się naprawdę interesujące i wciągające opowiadanie.
    pierwszy rozdział mnie zachwycił, więc nie wiem co bedzie dalej.
    czekam na kontynuację.
    pozdrawiam, Pyśka

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest genialne ! Dobrze wiesz, że uwielbiam Twoją twórczość więc nie ma sensu powtarzanie tego w każdym komentarzu, no ale rozdział jest niesamowity ;d
    Ta historia widać będzie inna, ale tak jak każda - genialna.
    No i na samym początku nasz Marco ;d Mam nadzieję, że miło będzie im się razem mieszkało i zostaną dobrymi przyjaciółmi :) A co do ojca Julii to cóż, intrygujące - czyżby serio tak ją oszukał? Być może nadal żyje i ukrywa się gdzieś z ogromną ilością pieniędzy ? Oby nie bo byłby to wielki cios dla Julii. Jednak znając Ciebie to można się wszystkiego spodziewać. hehe oczywiście tak czy inaczej będę chętnie czytała tą historię i niecierpliwie wyczekiwała każdego kolejnego rozdziału :*
    Czekam i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. wpadłam tu przypadkowo i nie żałuję!;)
    Świetne to jest:)
    Mam nadzieję, że Julia nie będzie musiała się wyprowadzać a ojciec zachował się podle w stosunku do Niej:)
    Pozdrawiam:**
    http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. No,no zaczyna się naprawdę ciekawie będę wpadać tu bardzo często ! <3 Myślę że Ojciec żyje tylko kasa mu w głowie zawróciła i uciekł,albo ktoś go zabił bo chciał kasę :// hmmm.. no nic czekam na następny ! <3 Pozdrawiam i zapraszam do mnie : http://i-love-forgives-all-is-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawde ciekawie sie zaczyna. Będe tu często wpadać. Obiecuje ! Mam przepuszczecia że ojciec Julki zyje ale zwariował na punkcie kasy. Ehhh... czekam niecierpliwie na następny rozdział. pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kuliła się w kącie, wdychając odór alkoholu, roztaczany przez męża, który właśnie powrócił z bankietu, zwyczajowo postanawiając wyżyć się na niej. – Chodź. – warknął nagle, a ona poczuła gęsią skórkę i łzy, już zbierające się pod powiekami. Z trudem przełknęła ślinę i spojrzała w bok, przyglądając się jego sylwetce. – Nie chcę... – wyszeptała łamiącym się głosem, nagle czując jego mocny uścisk na ramieniu. – Chodź. – powtórzył głosem nieprzyjmującym sprzeciwu.
    Zapraszam na:
    http://your-pain-is-my-suffering.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń