piątek, 20 grudnia 2013
Siódmy.
''I nie mam nic, na prawdę nic nie mam - oprócz goryczy w sobie i wyrzutów sumienia...''
*Jakiś czas później*
Dzień rozpoczął się dobrze. Słońce świeciło dzisiaj szczególnie mocno. Mimo, iż była to już zaawansowana jesień, na dworze było przyjemnie, ciepło.
Łukasz jak co dzień, pojechał na trening. Kochał to. Kochał wyżywać się na piłce, czuć, że tylko on ma nad nią kontrole. Gdy był na boisku, wszystko inne nie istniało. Był wniebowzięty, ponieważ mógł grać z drużyną. Klopp oszczędzał jego zdrowie, a mimo to Łukasz miał już za sobą kilkuminutowy występ w meczu. Teraz, Borussię czekało spotkanie z Mainz. Zadaniem trenera żółto-czarnych było przede wszystkim odpowiednie przygotowanie swoich podopiecznych. Już na początku, zapowiedział im, że trening będzie ciężki.
-Słuchajcie, chłopaki.-zaczął.-Ten mecz jest dla mnie bardzo ważny! Dla was również powinien być, gdyż gramy o ważne trzy punkty! Musicie dać z siebie 150 procent. To nie przelewki.-piłkarze uważnie Go słuchali.-Rozumiecie prosiaczki?-zapytał z charakterystycznym, szerokim uśmiechem na twarzy.
-Taak, kapitanie!-zawołali wspólnie, podśmiewając się po cichutku.
-W takim razie rozgrzewka!-wygonił mężczyzn z szatni.-Piszczu, zostań na chwilę.-zwrócił się do Polaka, gdy ten zawzięcie dyskutował z Kubą - jego najlepszym przyjacielem.
-O co chodzi, trenerze?-przerwał rozmowę.
-Wiesz, że mamy masakryczne ilości kontuzji w zespole...-westchnął.-Wiem,że poradzisz sobie grając od pierwszych minut z Mainz, ale chciałbym się jeszcze upewnić czy czujesz się na siłach? Wiesz, ściągnę Cię około 60 minuty, ale chodzi mi o początek meczu, rozumiesz?
-Naprawdę? Ja zawsze chętny! Pewnie, że czuję się na siłach, taki wypoczęty to ja dawno nie byłem, trenerze. Bardzo się cieszę! Nie zawiodę.-uśmiechnął się.
-Okej, to leć!-Jurgen był naprawdę zadowolony ze swojego piłkarza. Wiedział, że może na nim polegać, jednakże nie chciał go bardzo obciążać.
Trening trwał dwie godziny. Zmęczeni mężczyźni po wyjściu spod przyrznicy, usłyszeli od swojego szkoleniowca, że resztę dnia mają odpoczywać.
-Więc, widzimy się jutro po meczu na imprezie Andrzejkowej?-zapytał uśmiechnięty Kuba.-Będzie fajnie, chłopaki.
-Kubuniu, z Tobą zawsze jest fajnie.-zachichotał Łukasz, po czym całe grono obecnych tam Borussen zaczęło się śmiać.
-To prawda!-stwierdził Mitchell, który uwielbiał Kubę i jego towarzystwo.-Do jutra panowie, ja się ulatniam!
Po wyjściu Langeraka, chłopcy zaczęli rozchodzić się do domów. Zmęczeni, lecz szczęśliwi wracali do domów.
Łukasz szybko znalazł się w domu. Zaległ na kanapie, ponieważ Julki nie było jeszcze w domu, a sam biedak nie potrafił sobie nałożyć obiadu na talerz. W pewnym momencie, zaczął się zastanawiać, gdzie jest jego przyjaciółka. Postanowił zadzwonić, ponieważ bardzo się o nią martwił.
Łukasz wybrał jej numer, po czym nacisnął zieloną słuchawkę.
-Halo?-odebrała po chwili.
-No cześć Juleczka, gdzie Ty jesteś?
-W drodze do domu, spokojnie.-zachichotała.-Usiądź sobie spokojnie na tyłeczku, a ja zaraz dam Ci jeść.
-No dobrze, ale ja się o Ciebie niepokoiłem.-westchnął.-Wracaj szybko...
-Dobra, jestem już na osiedlu.-oznajmiła.-Pa.
Piszczek ponownie położył się na kanapę, tym razem włączając telewizor. Włączył sobie program na Discovery i wlepił swoje oczy w ekran. Po chwili jednak usłyszał, że ktoś wchodzi do domu. Wiedział,że to Radwańska, dlatego też od razu krzyknął wesołe - Hejka!
-No cześć, cześć.-zaśmiała się.-Chodź do kuchni, dam Ci jeść.
-Ale nie traktuj mnie jak dziecko.-udał obrażonego.
-Skąd Łukaszku, skąd!-poklepała go po policzku.-Poczekaj, wyciągnę sobie telefon.-chwyciła torebkę i zaczęła w niej grzebać. W końcu namacała swoją zdobycz i wyjęła ją. Jednakże wraz z telefonem torebkę opuściła jeszcze jedna rzecz, a mianowicie - pewna karteczka.
-Co to?-Łukasz podniósł tajemniczą karteczkę.-Bilet? Do Polski? Wyjeżdżasz?
-Tak będzie lepiej.-spuściła wzrok.
-Lepiej...ale dla kogo?- zapytał bezradnie. -Nie chciałaś mi o tym powiedzieć?
-Powiedziałabym Ci..ale...
-Ale co?!-uderzył ręką w stół.
-Bałam się.-szepnęła.
-Przestań, przecież ja już się w ogóle nie liczę.-prychnął.-Co z imprezą Andrzejkową, jutrzejszym meczem, urodzinami Kuby? Co ze świętami i Sylwestrem ?! Mieliśmy to wszystko spędzić razem..
-Jadę dopiero 1 grudnia.-powiedziała.-Przepraszam, ale zrozum, że tak będzie dla mnie lepiej.
-A co później? Zapomnisz o tym, że mnie znałaś czy jak?
-Przecież studiuję w tym mieście.-szepnęła ledwo słyszalnie.
-Jula, przecież widziałem tą kartkę! Rzuciłaś szkołę...
-Boże! Odpuść, dobra?!-krzyknęła.-Myślisz,że mi jest łatwo mieszkać z obcym mężczyzną, w obcym miejscu? To mnie przeraża. Wszystko mnie przeraża. A teraz daj mi spokój, idę na górę.- warknęła zdenerwowana. Łukasz był wściekły.Chwycił kurtkę z szafki, wziął telefon i portfel.
-Jadę do Kuby, nie musisz mnie oglądać!-wrzasnął, po czym opuścił dom, trzaskając drzwiami.
***
Piszczek podjechał pod dom Błaszczykowskiego. Wiedział, że tutaj zawsze może przyjechać, bez względu na to, co się dzieje. Nadal był wściekły. Chciał się uspokoić, ale sam nie dałby rady. Dlatego też, szybko pojawił się pod drzwiami przyjaciela. Zaczął naciskać na dzwonek, który znajdował się tuż obok drzwi. Przestał, gdy usłyszał kroki.
-Łukasz?-otworzyła mu Agata, żona Kuby.-Co Ty tutaj robisz?
-Przeszkadzam?
-Nie, wchodź!-uśmiechnęła się, po czym otwarła drzwi szerzej.-Kuba jest w kuchni.
-Dzięki.-zdjął buty oraz kurtkę, po czym popędził do przyjaciela.
Łukasz wszedł do kuchni i ujrzał zapracowanego Kubę, który kroił składniki na sałatkę, przygotowywał sos i robił masę innych rzeczy.
-Cześć Kubuś.-przywitał się nieśmiało.-Potrzebuje wsparcia.
-Piszczuu, co się stało?-w mgnieniu oka, piłkarz ,,rzucił'' wszystko i zaprosił przyjaciela do salonu.
-Pokłóciłem się z Julią.-powiedział.-Poszło o jej wyjazd do Polski. Nie chcę, aby jechała.
-Jak to? Ona chce wyjechać? Przecież...-głos mu się zawiesił.-Łukasz, nic na to nie poradzisz. Jeśli ma taki kaprys, to niech jedzie. Nie możesz jej zamknąć w szafie.
-Ale to moja przyjaciółka...
-Właśnie, tylko przyjaciółka. Nikt więcej, więc nie możesz jej zatrzymać. Odpuść Łukasz, masz mnie.-uśmiechnął się delikatnie.-Zjesz coś?
-Dzięki, ale jadłem w domu.-wyjaśnił.-Chce mi się płakać.-szepnął.-Ale w sumie, trzeba być silnym. Masz jakieś procenty?
-Piszczu jutro mecz, alko odpada!-warknął Błaszczykowski.-Chodź, położysz się, odpoczniesz.-pokazał mu wygodną kanapę.-Ja przygotowuję przekąski na jutrzejszą imprezę.
-Dziękuje.-szepnął i zaległ na kanapie.-A gdzie Oliwka?
-U siebie. No Piszczu, jakby coś - jestem w kuchni.
***
Kolejny raz poczuła się jakby kogoś skrzywdziła. Nie mogła pogodzić się z faktem, iż pokłóciła się z Łukaszem. Teraz, naprawdę zdecydowała, że najlepszym wyjściem będzie jeżeli wyjedzie. W końcu, ma dla kogo wrócić do ojczyzny.
Kręciła się bez celu po dużym domu Piszczka. Nie wiedziała co robić... Położyła się na wielkim łóżku jej przyjaciela. Było takie wygodne, czuła się w nim bezpiecznie i błogo. Na samą myśl o opuszczeniu go, łzy cisnęły jej się do oczu. Leżała tak, wręcz sparaliżowana aż do czasu, gdy nie usłyszała dźwięku telefonu, informującego o próbie połączenia. Miała nadzieję, że to Łukasz, dlatego szybko rzuciła się w stronę komórki.
-Halo?
-Hej, z tej strony Agata, żona Kuby.-usłyszała kobiecy głos.
-Witaj...-szepnęła nieśmiało.-W czym mogę pomóc?
-Łukasz jest u nas i... dziewczyno, chciałabym Cię prosić, abyś nie wyjeżdżała!
-Przepraszam, ale nie uważam, żeby to była Wasza sprawa.- ledwo opanowywała emocje. - Nic nie wiecie, niech lepiej tak zostanie. Proszę, powiedz Łukaszowi, że zobaczymy się jutro na meczu.
-Oczywiście, ale martwię się o Was...
-Nie ma o co, wybacz mi te komplikacje związane z moimi problemami.
-Przestań, przecież to żaden problem.
-Mimo to, proszę - powiedz Łukaszowi, żeby się na mnie nie złościł.-szepnęła.
-Dobrze, nie martw się, będzie dobrze.
-Cześć.-rozłączyła się niespodziewanie. Rzuciła telefon na łóżko, a sama wybiegła z sypialni. Pobiegła do kuchni, aby się napić - wszystko było dla niej za trudne i niezrozumiałe.
Teraz, dla niej najważniejsze było dotarcie do Polski, do malucha, który z wytęsknieniem na nią czeka...
-----------------------------
Witam ;*
Wszystko się komplikuje, ale tak musiało być ;3
Dziękuje, że jesteście <3
Pozdrawiam ;****
Mam nadzieję, że troszkę się podoba. :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Boże jakie piękne, cudowne awww! *-*
OdpowiedzUsuńKocham to jak piszesz ♥
Rozdział cudowny, Łukasz musi zrozumieć ;)
Czekam na kolejny, buziaki ;*
Troszkę? ;ooo BARDZO SIĘ PODOBA :D
OdpowiedzUsuńPadłam na momencie ''Zaległ na kanapie, ponieważ Julki nie było jeszcze w domu, a sam biedak nie potrafił sobie nałożyć obiad na talerz.''
Rozdział jak zwykle genialny ;***
Mój ty mistrzu <3]
Pozdrawiam ;*<3
Na początku przepraszam, że ostatnio nie komentowałam.. mam za sobą ciężkie dwa tygodnie i nie miałam kompletnie na nic czasu. ;c
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny tylko trochę smutny :( Szkoda, że Julka chce wyjechać i jeszcze ta kłótnia z Łukaszem.. Mam nadzieję, że wszystko się szybko ułoży :)
Wiesz, że kocham Twoją twórczość więc nie mam już nic do dodania bo oczywiste jest, że całe to opowiadanie jest fantastyczne ;*
Czekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam ;*