piątek, 3 stycznia 2014
Dziewiąty.
''Uciec od tego i nie wrócić- kłopoty. Zamknąć oczy, zniknąć w nocy...''
*Polska*
Julia Radwańska, kojarzona z beztroską dziewczyną bez zobowiązań, jechała właśnie do rodzinnego domu na obrzeża Warszawy. Nikt ze znajomych w Dortmundzie nie spodziewałby się nawet, kto może czekać w domu jej mamy. Nie ważne, co się stanie po jej przyjeździe - musiała go odwiedzić, przytulić... Był dla niej całym światem, nawet po wyjeździe na studia. Tęskniła, tak cholernie tęskniła za tym maluchem. Teraz, była pewna, że nic już ich nie rozdzieli.
Taksówka zaparkowała, przed dużym, pięknym domem. Julia zapłaciła kierowcy i z walizką w ręku, opuściła samochód. Pierwsze co usłyszała wchodząc na podwórko, to donośne szczeknie psów, które miały kojec za domem. Przypomniało jej się dzieciństwo. Wtedy, razem z tymi psami spacerowała po całej miejscowości. A teraz? Nawet nie pamięta jak się wabią. Wszystko się zmienia, przemija... A Julka miała wrażenie, że stoi w miejscu. Cały świat w okół żyje, tylko nie Ona.
Dziewczyna zadzwoniła do drzwi. Czuła, że zaraz wybuchnie płaczem, lecz nie mogła do tego dopuścić - nie mogła pokazać jak słaba jest w środku, szczególnie przed swoją najbliższą rodziną. Po chwili, ktoś otworzył drzwi, jak się okazało - była to mama Radwańskiej.
-Kochanie, jak się cieszę, że już przyjechałaś!-uściskała dziewczynę w progu.-Tęskniliśmy za Tobą, mam nadzieję, że nie jesteś za bardzo zmęczona, bo ktoś chce się z Tobą bawić!
-Mamo...-westchnęła, rozbawiona zachowaniem rodzicielki.
-Oj przepraszam, dziecko.-zachichotała.-Wejdź.-otworzyła drzwi na oścież, po czym zabrała bagaż Julii.
-Dziękuje, mamo.-uśmiechnęła się szeroko.-Gdzie mały?-spytała troszkę niecierpliwie.
-U siebie w pokoju. Leć do niego!-zaśmiała się cichutko.
Radwańska pobiegła do pokoiku jej...syna! Tak, miała trzyletniego synka - Dawidka.
Dziewczyna nie chciała, aby chłopiec miał styczność z ojcem. Nie chciała tego, ponieważ uważała, że mężczyzna jest okropnym dupkiem i nie zasługuje na obecność w ich życiu.
Julka otworzyła zielone drzwi i weszła tam. Zobaczyła dużego już chłopaczka, który patrzył na nią ogromnymi oczami.
-Mamusia!-krzyknął szczęśliwy.-Psyjechałaś już?-wtulił się w ciało dziewczyny, po czym chwycił małymi rączkami jej piękne włosy. Kochał się nimi bawić, gdyż był bardzo miękkie i miłe w dotyku.
-Przyjechałam i już nigdy Cię nie zostawię misiu.-uśmiechnęła się najszerzej jak tylko potrafiła.-Jak Ci tutaj było z babcią?
-Dobrze, ale teśkniłem.-wtulił się w nią jeszcze bardziej niż wcześniej.
-Kocham Cię dzióbku.-ucałowała małego w czubek noska.-Idziemy do babci? Na pewno ugotowała coś pysznego.-wzięła Dawida na ręce i wyszli z pokoiku.
***
Nadszedł wieczór. Jula położyła Dawidka spać, a sama poszła porozmawiać ze swoją mamą.
Weszła do salonu, gdzie ujrzała swoją rodzicielkę, która siedziała przy kominku z kubkiem gorącej herbaty.
-Proszę, to Twoja.-podała dziewczynie kubek.-Mam dla Ciebie niezbyt dobre wieści..
-Mów, mamo...-westchnęła.
-Tomasz namierzył nasz dom.-syknęła.-Musisz wrócić do Niemiec z Dawidkiem.-powiedziała.
-Niemożliwe.-szepnęła, nerwowo stukając palcami w ławę.-Przecież wiesz,że ojciec mnie wykiwał z tym dworkiem...
-Dam Ci pieniądze, wynajmiesz jakieś mieszkanie.-oznajmiła.-Będzie dobrze, zobaczysz.
-Dobrze mamo.-powiedziała.-Wyjadę, bo nie chcę, aby ten gnojek nas znalazł.-oznajmiła.-Możemy jechać chociażby jutro. Im szybciej, tym lepiej.
-Nie martw się tak bardzo, kochanie.-przytuliła swoją córkę.
***
Julia tuż przed snem, przypomniała sobie o bardzo ważnej sprawie, a mianowicie - miała zadzwonić do Łukasza, a nie zrobiła tego. Była na siebie trochę zła, ale stwierdziła, że nie jest jeszcze późno i może do niego zadzwonić. Wzięła telefon i wybrała numer Piszczka, po czym nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Piszczek, słucham.-usłyszała.
-Witam Piszcza, witam.-zachichotała.-Jak tam, Łukaszku?
-Tęsknie za Tobą.-wyznał, smutnym głosem.-Jak lot?
-Dziękuje, dobrze.-powiedziała.-Ale wiesz, mam problemy Piszczu...
-Co? Jak to? Przecież przed chwilą wyjechałaś...nie miałaś w ogóle problemów!-usłyszała, nerwowy głos przyjaciela.
-Spokojnie, poradzę sobie.-rzekła.-Tylko mam do Ciebie pewną prośbę, a wręcz... chciałabym Ci powiedzieć, że potrzebuje Twojej pomocy.
-Czego Tylko pragniesz.-usłyszała, a w środku zrobiło jej się przyjemnie ciepło.
-Mogłabym...no wiesz.-zmieszała się.- Mogłabym do Ciebie wrócić? To znaczy...do Twojego domu. Nie myśl sobie, że zachowuję się jak córka marnotrawna, to nie tak... Wytłumaczę Ci to, ale jak przyjadę do Dortmundu, dobrze?
-Nie musisz nic tłumaczyć. Czekam na Ciebie.-słyszała spokojny, nawet radosny głos.-Może przyjechałabyś już jutro?
-Jeżeli nie masz nic przeciwko...
-Kompletnie nic przeciwko!-zawołał do telefonu.-Wyleć z Warszawy lotem o 11, a ja przygotuję obiad. Jakiś zdrowy, taki, który lubisz.-ekscytował się.-Rybka?
-Łukasz, spokojnie.-zachichotała.-Zadzwonię jak będę na lotnisku, okej?
-Dobrze, dziękuje Ci...
-Za co?-spytała zdziwiona.-Przecież robię Ci kolejny problem...
-Jula! Nawet tak nie mów... Ja i Mason z utęsknieniem na Ciebie czekamy. Rozumiesz? Jesteś naszą ukochaną przyjaciółką.
-Kochany jesteś...-szepnęła.-Proszę nie mów nikomu, że przyjeżdżam znowu, okej?
-Dobrze.-zgodził się.-Chyba jesteś zmęczona.-stwierdził.-Może idź już spać...
-Masz rację.
-Dobranoc, słodkich snów.
-Dziękuje, wzajemnie.-poczekała, aż sam się rozłączy. Kiedy to zrobił, dziewczyna rzuciła telefon na biurko, a sama położyła się na łóżko i zamknęła oczy.
***
Nastał ranek. Julia obudziła się niecały kwadrans po szóstej. Dziewczyna czuła się wypoczęta. Była zadowolona z tego, że za ścianą śpi jej ukochany synek. Można powiedzieć, że czuła nawet ulgę, że w końcu mogli być razem.
Radwańska zeszła do kuchni, aby razem z synem i matką zjeść śniadanie. Jak zwykle, posiłek stał już na stole, a mały wraz z rodzicielką Juli czekali na nią siedząc na kanapie w salonie. Rodzinna atmosfera bardzo podobała się Julce, jednakże wiedziała, że im szybciej stąd wyjadą - tym lepiej.
-Cześć, jak się spało?-zapytała, gdy zeszła ze schodów.
-Witaj kochanie, całkiem dobrze.-odpowiedziała jej mama.-Prawda Dawidku?
-Takk.-przytaknął, uśmiechając się przesłodko.- Co będziemy dzisiaj lobić, mamusiu?
-Oj, łobuziaku!-poczochrała jego włosy.-Dzisiaj może pojechalibyśmy do mojego domku? Nie możemy mieszkać u babci, wiesz?
-No dobrze, a daleko ten Tfuj domek ?
-Kawałek stąd. Polecimy samolotem, dobrze?
-Suuuuuuuuper!- zaczął krzyczeć, zadowolony.-Fajnie mamo, a babcia teź pojedzie?
-Babcia zostanie, ale odwiedzi nas niedługo, dobrze?
-Taak!-szczerzył się, niczym najszczęśliwszy dzieciak świata.
Julia uznała, że pierwszą część drogi do ,,sukcesu'' ma już za sobą. Teraz, pozostało jej tylko spakować chłopca i zabukować dwa bilety na najbliższy lot do Dortmundu. Dziewczyna poprosiła o pomoc swoją matkę, która jak zawsze była chętna do pomocy. To ona spakowała rzeczy Dawida, a Jula zajęła się formalnościami. Około godziny dziesiątej, wszystko było uszykowane. Oczywiście, pani Radwańska wciskała swojej córce różne przetwory domowej roboty. Zależało jej na tym, aby Juli oraz Dawidkowi niczego nie brakowało.
-Kochana, zamówiłam Wam taksówkę.-rzekła kobieta.-Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i w końcu będziemy mogły zamieszkać blisko siebie.
-Nie martw się mamo, damy sobie radę.-uśmiechnęła się ciepło w stronę matki.- To będziemy już wychodzić, chodź Dawidku.-chwyciła za walizki.-Pożegnaj się z babcią, kochanie.
-Poczekaj Julka!-zawołała.-Masz tutaj kardę kredytową.-podała jej.-Jest tam nawet duża kwota pieniędzy.
-Nie trzeba, mamo...
-Bierz!-uśmiechnęła się szeroko, po czym odeszła od córki i zaczęła żegnać się z wnukiem.
***
Lot trwał lekko ponad godzinę. Około 12 : 30 Julia z synem byli już na lotnisku. Mały był zaspany, a podziwiał nowe obiekty, które udało mu się zaobserwować. Stał cichutko obok mamy, która wyciągnęła telefon w celu skontaktowania się z Piszczkiem.
-Halo? -w końcu usłyszała głos mężczyzny w słuchawce.
-No cześć, Julka mówi.-powiedziała.
-Julcia!-zawołał.-Dobrze Cię słyszeć.
-Ciebie też, wiesz...chciałabym Ci powiedzieć, że jestem już w Dortmundzie i może mógłbyś mnie zabrać z lotniska? Jeśli to nie kłopot, oczywiście.
-Oj Ty głupolku. pewnie, że nie kłopot.-słyszała cichy chichot.-Już odpalam samochód, poczekaj na parkingu, dobrze?
-Dobrze, dziękuje Ci serdecznie, Łukasz.
-Przestań, nie ma za co, Juluś. Dobra, ja się rozłączam, bo wiesz...Jedziesz, nie dzwoń!
-Racja, pa.-schowała komórkę do kieszeni. Spojrzała na Dawida, a ten trzymał rączką jej kurtkę i rozglądał się po całym obiekcie. Był bardzo zaciekawiony.
-Chodź, wyjdziemy na parking, dobrze?
-Mhm.-usłyszała tylko ciche mruknięcie, z którego wywnioskowała, że chłopiec przystaje na takową opcję. Po chwili, czekali już w umówionym miejscu.
Jula i Dawidek czekali niecałe pięć minut, po czym dziewczyna ujrzała znajomego Mercedesa. Mimowolnie się uśmiechnęła i pomachała mu energicznym ruchem ręki. Chwilę później samochód stał zaparkowany tuż obok dziewczyny.
-Widzimy się szybciej nii...-wysiadającemu z samochodu Łukaszowi głos się zawiesił, gdy ujrzał chowającego się za Julią chłopczyka.-Wow widzę, że poznam dzisiaj jakiegoś przystojniaka.-uśmiechnął się szeroko, po czym zajrzał do chłopca, który najwyraźniej się zawstydził i unikał jego spojrzenia.
-No więc, Łukasz...-zmieszała się.-Wyjaśnię Ci to później, okej?-uśmiechnęła się delikatnie.-Przygarniesz samotną matkę z małym łobuzem?-zaśmiała się, patrząc Piszczkowi prosto w oczy. Ten również zachichotał po czym, bez słowa zabrał bagaże Radwańskiej i jej synka.
-To jak? Przygarniesz?- zapytała, chichocząc cicho i słodko się uśmiechając.
-Co to za pytanie w ogóle? Oczywiście, że tak. Przecież od początku mówiłem : mój dom to Twój dom, prawda?
-Ale Łukasz..-westchnęła.
-Cicho, mała.-podszedł do niej i objął ją swoimi ramionami, a ona wtuliła się w niego.-Dziękuje, że wróciłaś...
-Mamo...mamo.-Julia i Łukasz usłyszeli ciche nawoływanie.
-Co jest, maluchu?-kucnęła przy chłopcu.
-Nić, tylko...-spojrzał wystraszonymi oczyma na Piszczka.
-Oj, zapomniałam!-zawołała Julia.-Łukaszu, poznaj tego oto młodzieńca, Dawidka.- mówiła teatralnie, wywołując tym samym napad śmiechu u małego chłopca.-A Ty Dawidzie, poznaj tego oto przystojnego piłkarza, Łukasza!-zaśmiała się.
-No witam, słodziaku!-Łukasz podał małemu dłoń.-Dawidek masz na imię, tak?
-Tiak.-kiwnął głową i szybciutko uciekł wzrokiem.-A Ty Łukaś?-spytał nieśmiało.
-Dokładnie.-zachichotał.-Oj, chyba Ci zimno, prawda?
-Mhm.-pokiwał głową i spojrzał na Julię.
-To chodźmy do samochodu, tylko jest jeden problem...-oznajmił mężczyzna.
-Słucham?
-Nie mamy fotelika, dla maluchna.
-Ojej...-złapała się za głowę.-Co teraz? Może policja nas nie zatrzyma, co?
-Nie.-rzekł pewnie.-Dobrze, chodźmy. Będę jechał wolno.-uśmiechnął się.
Droga zajęła im nie więcej niż 10 minut. Na szczęście, policji nigdzie nie było, z czego zadowolona była Julka. Dziewczyna co chwilę spoglądała na Łukasza i Dawida. Ku jej zdziwieniu, mały siedział cichutko jak myszka. Co chwilę tylko zmieniał obiekt obserwacji. Po wyjściu z samochodu Dawidek trzymał się płaszcza swojej mamy tak mocno, że sama z trudem go od niego odczepiła. Młody był całkiem zabawny : przestraszony i ciekawski - jak nigdy! Łukasz natomiast był bardzo ciekawy całej sytuacji, która miała miejsce. Czekał na kilka słów wyjaśnień ze strony Julki, chociaż - nie potrzebował ich. Cieszył się, że dziewczyna jest z nim.
_____________________________________________________
Hej ;)
Kolejny piątek, kolejny rozdział....a wyświetleń coraz mniej ;C Przykro mi trochę, ale w sumie ja nie będę nikogo namawiała, bo nie o to w tym chodzi :)
Dziękuje za poprzednie komentarze! :)
Mam nadzieję, że rozdział chociaż trochę się podoba.
Wiecie co? Doszłam do wniosku, że najważniejsze w życiu to akceptacja samego siebie! Bez tego wszystko jest do kitu... - Żyć w zgodzie z samą sobą - moje postanowienie na 2014 rok, który zaczyna się bardzo obiecująco :) A jakie są wasze noworoczne postanowienia?
Pozdrawiam, Izaaa :**
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudowny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńZdziwiłaś mnie bardzo takim obrotem spraw o.O
Ale jest bardzo ciekawie :D
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie :D
Jeżeli ci się spodoba nowa dortmundzka historia zapraszam do obserwacji i komentowania :D
pilkarski-mezalians.blogspot.com
Cudowny <3333333333333
OdpowiedzUsuńJa zaglądam i będe to robić. Nie zawsze mam czas na komentowanie , ale czytam.
OdpowiedzUsuńMoje postanowienie to poprawienie swojej kondycji fizycznej .
Pozdrawiam :)
Wspaniały jak zawsze ! Kocham to jak nic innego !
OdpowiedzUsuńJejku, jaki Łukasz jest wyrozumiały. Zachował się fantastycznie. W koncu mógł ją zostawić, przez to że zataiła przed nim fakt, że ma potomka, lecz tego nie zrobił, a przygarnął ich oboje do siebie. Ciekawi mnie kto jest ojcem malucha, i dlaczego muszą przed nim - w pewien sposób- uciekać. Chłopiec, taki uroczy. Kochane dziecko! Mam nadzieję, że nic złego się w najbliższej przyszłości nie wydarzy i wszyscy będą szczęśliwi. A Julia i Łukasz będą kimś więcej niż tylko przyjaciółmi ;)
Jeszcze raz powtarzam, że powyższy rozdział jest fenomenalny ! Znakomity wręcz !
Byle do następnego rozdziału !
Pozdrawiam, Patrycja
Ach rozdział jest genialny ;* Cudownie, że Julia jest ze swoim maluchem ;3, a Łukasz jest fantastycznym człowiekiem. Wyrozumiały i nawet nie dopytuje, liczy się dla niego to, że Julia jest blisko niego. Oni muszą być razem !
OdpowiedzUsuńRównież interesuje mnie ojciec Dawida, ciekawe kim jest ten człowiek i dlaczego Julka tak go unika. Cóż liczę, że tak czy inaczej wszystko będzie dobrze :)
Czekam na kolejny rozdział, jak zwykle niecierpliwie ;)
Pozdrawiam ;*
Jejku jaki ten rozdział jest piękny, cudowny awww <33 *-*
OdpowiedzUsuńŁukasz jaki kochany jej <333
A Ten mały Dawidek taki słodziutki <3
Czekam na kolejny, buziaki ;*
Zajebisty rozdział :) Bardzo mi się podoba! Dawid jaki słodki :) I mam nadzieję że Łukasz i Julia będą razem! Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i zapraszam na moje blogi <3
Rozdział cudowny :)
OdpowiedzUsuńPS.Zapraszamy na nasz nowy blog! Debiut :D
Mamy nadzieję, że się spodoba. :)
http://ucisz-mnie-pocalunkiem.blogspot.com/