,,Może że jutrzejszy dzień przyniesie nam odpowiedź...''
Mijał kolejny dzień wspólnego mieszkania z Łukaszem. Julia czuła się dobrze, lecz martwiła się tym, że ojciec Dawida ich znajdzie. Nienawidziła go, myślała, że już nigdy go nie zobaczy, a tymczasem po raz kolejny próbuje popsuć jej życie.
Poza tym, dziewczyna zaczęła czuć się winna, za to, że jej przyjaciel Łukasz, musi oszukiwać Marco i Kubę w związku z jej wyjazdem. Po długotrwałym namyśle stwierdziła, że muszą wszystko im wyjaśnić. Bez względu na konsekwencje.
-Łukasz.-zawołała.- Gdzie jesteś?
-W siłowni!-usłyszała jego głos, po czym pobiegła do niego. Ujrzała Piszczka, który ćwiczył na rowerku treningowym oraz swojego syna, który biegał na bieżni. Wytrzeszczyła oczy i jak każda matka zaczęła się bulwersować.
-Łukasz, dlaczego pozwalasz mu się tak męczyć!-uniosła głos.-Mały, złaź!
-Spokojnie, przecież nic się nie dzieje.-westchnął mężczyzna.-Przecież on sobie tylko chodzi, spokojnie.
-Zmęczy się, będzie chory!-krzyczała.-Szybciutko Dawidek, schodź z tego diabelstwa.-zdjęła dziecko z bieżni.
-Ale mamo.-usłyszała narzekanie.-Łukaś ćwiczy!
-Łukasz jest dorosły, a Ty malutki.
-Jestem duży!-tupnął nogą.
-Spokojnie młody, Twoja mama ma trochę racji.-odezwał się Piszczek.- Już trochę poćwiczyłeś, a teraz musisz odpocząć.-uśmiechnął się do chłopca.
-A Ty?-spojrzał w jego oczy.
-Ja też będę odpoczywał.-oznajmił, schodząc z rowerka.-Idź się pobawić klockami, a ja sobie coś zjem, okej?
-Dobra.-wyszczerzył się i wybiegł z siłowni. Julia i Łukasz zostali sami, więc mogli spokojnie porozmawiać. Na początek, dziewczyna skarciła mężczyznę wzrokiem, a ten poczuł się jakby chciała mu wydłubać oczy paznokciami. Mimowolnie się zaśmiał, bo była to dosyć dziwna sytuacja.
-I co się śmiejesz?-spytała z udawanym wyrzutem.- On się bardziej słucha Ciebie niż mnie!-udała smutek, po czym spuściła wzrok.
-Oj nie maż się.-zaśmiał się.
-Haha, dobra.-wyszczerzyła się.-Musimy pogadać.
-Słucham Cię, okruszku.-uśmiechnął się.
-Musisz wyjaśnić Kubie i Marco, że jednak jestem w Dortmundzie. I nie sama.-ściszyła głos, przy ostatnim zdaniu.
-Na pewno?-spytał, patrząc jej w oczy.
-Tak. Zaproś ich dzisiaj, jeśli mogą przyjść.-uśmiechnęła się delikatnie.-Upiekę jakieś ciastko.
-Nie musisz, im wystarczy paczka chipsów i piwo.-zaśmiał się.-Oczywiście zadzwonię, jak sobie życzysz.-uśmiechnął się.-Cieszę się z tego, bo to dobre wyjście.- dotknął jej ramion, po czym przytulił ją, a ona wtuliła się w jego ciało. Piszczek chciał, aby ta chwila trwała wiecznie. Sam nie wiedział, co się dzieje z jego emocjami, gdy Julia jest obok niego. Był podekscytowany, serce waliło mu jak oszalałe. Czy to miłość? Obwiał się, że tak. Bał się miłości...
-Łukasz?-szepnęła.
-Tak?-spojrzał na w jej niewinne oczy, które pragnęły szczęścia. Przeczuwał, że dziewczyna nie powiedziała mu wszystkiego, jednakże nie chciał naciskać. Stwierdził, że tak będzie najlepiej.
-Jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym, ale umówmy się, że pozostaniemy przyjaciółmi, dobrze? Nie chce niczego więcej. Najlepiej jest tak jak teraz. Zmieniłeś moje życie na lepsze, wiesz? Poznałeś mnie. Znasz mnie lepiej niż ja sama. Wiesz jaka jestem, a mimo to ,nie akceptujesz. Niech tak zostanie, okej?
-Nie mam zamiaru niczego zmieniać.-wyszeptał, po czym delikatnie ucałował jej skroń.-Wiesz, przyjaciele mogą być dla siebie opiekuńczy i delikatni.-uśmiechnął się po czym powtórzył czynność.
-Jesteś nienormalny.-zaśmiała się cichutko.-Kocham Cię, bracie.
-Ja Ciebie też, siostro!-poczochrał jej włosy i szybko oddalił się od zirytowanej dziewczyny.-Nie zabijaj!-zawył, śmiejąc się.
-Uduszę Cię kiedyś, ale nie teraz, bo idę piec to ciasto, a Ty dzwoń po Marco i Kubę!-krzyknęła, chichocząc po nosem.
Każde z nich odeszło w swoją stronę, w podobnych nastrojach - bez satysfakcji. Może, chcieliby powiedzieć coś zupełnie innego? Oboje uznali, że to najbezpieczniejsze wyjście. Żadne z nich, nie znało prawdy, jeżeli chodzi o uczucia.
***
Około trzynastej, mieszkańcy domu Piszczka usłyszeli dźwięk dzwonka do drzwi. Julia zamarła, bo nie wiedziała jak mężczyźni zareagują na jej potomka - zaakceptują to czy się odwrócą i ją wyśmieją? Nie wiedziała. Zaczęła się bardzo bać. Serce waliło jej jak oszalałe. Łukasz to zauważył i uśmiechnął się pobłażliwie w stronę dziewczyny i objął jedną ręką w pasie.
-Uspokój się.-szepnął jej do ucha, delikatnie dotykając wargami jej ucha. Nieznacznie zadrżała.
-Łatwo Ci mówić...-westchnęła ciężko, po czym poszła do salonu, aby zaczekać na gości.
Piszczek poszedł otworzyć. Miał uśmiech na twarzy, chociaż czuł zmieszanie i lekki stres.
-Siemka, chłopaki.-uśmiechnął się szeroko, po czym wpuścił Marco i Kubę do środka.
-No cześć Łukaszu, cześć.- odpowiedział Błaszczykowski.
-Hej.-usłyszał głos blondyna, który zdejmował buty.- Co tam u Ciebie?
-Chodźmy do salonu to się dowiecie.-rzekł tajemniczo, co wywołało dziwne spojrzenia pomiędzy Reus'em a Kubą.- Na co czekacie?-prychnął, po czy wmaszerował do salonu. Julia wstała z kanapy.-Mała niespodzianka! - wyszczerzył się, gdy dwaj piłkarze weszli za nim do pomieszczenia.- Julka, pamiętacie ją?
-Wooow..-wybełkotał Jakub.-Co Ty tu robisz? Wróciłaś?
-Tak.-uśmiechnęła się nieśmiało.
-Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę!-Marco rzucił się jej w ramiona, po czym soczyście objął dziewczynę.-Tęskniłem mimo, że nie było Cię tylko kilka dni.- uśmiechnął się najszerzej jak tylko potrafił.
-Oj Marco, bracie.-ścisnęła jego dłoń i zaśmiała się cicho. Chwilę potem odeszła od niego i stanęła pomiędzy kapitanem reprezentacji Polski, a graczem reprezentacji Niemiec. Piszczek zniknął z ich pola widzenia.
-Jest jednak coś, o czym musicie wiedzieć.-kontynuowała swoją wypowiedź.
-Jesteś w ciąży?!
-Łukasz Ci się oświadczył?! -zgadywali.
-Nie!-warknęła.-A w ogóle co przyszło Wam do głowy?!-syknęła po chwili namysłu.
-To o co chodzi?-spytał Kuba.
-Nie o co, tylko o kogo.-usłyszeli głos obrońcy Borussi. -Przedstawiam Wam Dawida.- wszedł do salonu z dzieckiem na rękach.-Dawidek, to jest Kubuś - pokazał chłopcu zaszokowanego mężczyznę.-Ten drugi to Marco, tylko on nie rozumie naszego języka. Przywitaj się przystojniaku.-uśmiechnął się i postawił chłopca na podłodze.
-Cześć, Kuba.-pomachał nieśmiało rączką.-Hej Marco.-powtórzył gest.
-Hej, maluchu!-Jakub uklęknął przy chłopcu.-Ile masz lat?
-3 i pół, ale niedługo moje ćwarte urodziny.-pochwalił się, ciągle mając uśmiech na twarzy.
-Super.-pogłaskał malca po włosach.
-Dawid, pójdziesz się pobawić na dwór z pieskiem?-zaproponowała mu, jego mama.-Tylko założysz kurteczkę i buty, dobrze?
-Taaaak!-pobiegł do przed sionka i czekał, aż Julia go ubierze.
Łukasz czuł się dziwnie, choć cieszył się, że jego przyjaciele poznali prawdę. Spojrzał na nich, a oni - byli tak zdziwieni, że z tego wszystkiego usiedli na kanapie.
-Czekacie na wyjaśnienia?-zachichotał Piszczek.-Prawda jest taka, że Dawid to syn Julki. Mieszkał z jej mamą w Polsce, ale ze względu na nieprzyjemne okoliczności musiała go stamtąd zabrać i wrócić tutaj.
-Okej...-syknął Reus.- Jestem zdziwiony, ale rozumiem to, mniej więcej.-powiedział, bardzo niepewnie.
-Czyli teraz grasz tatusia?-prychnął uśmiechnięty Kuba, chcąc rozluźnić atmosferę.
-Daruj sobie, okej?-warknął Piszczek.-Mógłbyś przez chwilę być poważny! Nie musisz mi dogryzać na każdym kroku, bo jest mi przykro!-wybuchł.- Wyskakujesz mi z jakimś tatusiem... no właśnie, bo już zapomniałeś o tym co było, prawda? Nie, nie gram tatusia! Ja tylko próbuje im pomóc, bo wiem jak to jest, kiedy wszystko obraca się przeciwko Tobie!
-Łukasz, nie chciałem...-wyszeptał, widząc, że w tej sytuacji nikomu nie było do śmiechu.-Nie chciałem Cię urazić, po prostu...
-Nie tłumacz się.-warknął.-Wiem, że nie chciałeś, znam twoje specyficzne poczucie humoru.-rzekł po chwili, czując, że za bardzo naskoczył na przyjaciela.
-Przepraszam.
-Nie ma za co, to ja przepraszam.-westchnął, a po chwili do salonu weszła Julka.
-Za co się przepraszacie?-spytały.
-Chłopaki się posprzeczali..-mruknął Reus.-Julcia, mam pytanie..
-No, słucham.
-Nie chciałabyś wrócić do dworku?
-Wydaje mi się, że wolę mieszkać tutaj. Mały się przyzwyczaił.
-Dobrze, jak wolisz.-westchnął.-Pamiętaj, że zawsze możesz liczyć na moją pomoc. Jeżeli masz ochotę, możemy iść jutro na jakieś zakupy. Wyluzujesz się.
-Chętnie, ale nie wiem co z synem...
-Spokojnie, młoda!-odezwał się Kuba.-Jutro jest spotkanie piłkarzy i dzieci w klubie. Ja zabieram Oliwcie, a Łuki może zabrać Dawida. Będzie fajnie, młody się trochę zintegruje z dziećmi. Podłapie język, bo przecież musi się nauczyć.
-Błaszczu, jesteś geniuszem!-zawołał Piszczek, gdy tylko usłyszał propozycję Kuby.- Najważniejsze, że pozna Oliwkę. Będą mogli się razem bawić.
-Nie chcę robić problemu.-mruknęła Radwańska, bo wywołało irytacje mężczyzn.
-Kobieto, przecież to jest bezproblemowa opcja! Ty się rozerwiesz z Marco, a ja zaopiekuje się Dawidem, tym samym spędzając czas z kumplami.-wytłumaczył, będąc bardzo pewny siebie, choć denerwowało go, że Reus zabiera gdzieś
Radwańska poczęstowała mężczyzn ciastem, które upiekła specjalnie dla nich. Kuba to smakosz takich pysznych frykasów, więc był zachwycony. Cała czwórka rozmawiała dłuższą chwilę przy kawie. Julka wiedziała, że każdy z nich wspiera ją bardzo mocno i dlatego czuła się silniejsza. Była im wdzięczna za to co robią.
Rozmowę przerwał im dźwięk otwierających się drzwi i głośny, lecz radosny okrzyk chłopca. Chwilę później ujrzeli wbiegającego do kuchni olbrzyma, a mianowicie Masona.
-O mój Boże!-krzyknęła kobieta, po czym pobiegła do korytarza, aby nakrzyczeć na syna. Gdy już chciała się wydrzeć, poczuła kogoś ręce na swoich biodrach. - To Łukasz, była pewna. Rozpoznawała jego perfumy na kilometr.
-Nie krzycz na niego, to tylko dziecko.- wyszeptał.-Zaraz wygonimy pieska, a młody pobawi się w swoim pokoju.
-Ech, niegrzeczny jest.-westchnęła.-Dawid! Zdejmuj buty.-podeszła do chłopca i zdjęła mu kurtkę i czapkę.-Zasuwaj po zabawki to się pobawimy razem.-uśmiechnęła się pobłażliwie, po czym wstała i odwróciła się do Piszczka.-Jesteś bardzo cierpliwy.
-Moim przyjacielem jest Kuba, muszę być cierpliwy, bo bym oszalał.-zachichotał.
-Co Kuba, co Kuba?-usłyszeli głos Błaszczykowskiego.-Obgadujecie mnie, coo?-śmiał się.-Ech, ja się będę zbierał do domu, bo muszę Agę odwieść na lotnisko. Jedzie do mamy, a mi zostawia Oliwkę.
-To chyba dobrze, będziesz miał spokój.-blondyn się zaśmiał, za co dostał kuksańca w brzuch od Jakuba.
-No szkoda, że idziesz, ale może Marco jeszcze zostanie?-westchnęła Jula.
-Nie, ja też idę.-oznajmił.- Kubuś musi mnie powieźć pod blok.
-Oj, szkoda...-mruknęła szczerze zawiedziona dziewczyna.
-To do jutra.-przypomniał Reus.-Pa.- ucałował dziewczynę w policzek.- Idziemy, Kubuś?
-Tak.-zakładał buty.-Hej, Łuki. Pa, Jula.-również ucałował dziewczynę, a Piszczkowi uścisnął dłoń.
-Cześć, dzięki za odwiedziny!- Łukasz i Julka pomachali do odchodzących mężczyzn.
***
Resztę wieczora para spędziła na zabawie z Dawidem, który był wniebowzięty. Łukasz też był zadowolony z tego, że chłopiec go polubił i wręcz świetnie się dogadywali.
Może właśnie wkroczyli na ścieżkę do szczęścia? Może to ich droga?
------------------------------------------------
Hej! :)
Dodaję ten rozdział teraz ( dosyć wcześnie ), z racji tego, że później mnie nie będzie :C (czego się nie robi dla przyjaciół...) No więc.. ogólnie, muszę Wam powiedzieć, że w moim życiu teraz dzieją się dziwne rzeczy :D Aczkolwiek pozytywne! Normalny chaos! :) ( +Nika Majewska :D )
Mam nadzieję, że u Was też ,,kolorowo'' :) Cieszcie się życiem! To największy dar ;**
To na tyle moim wywodów...
Co do rozdziału... same oceńcie :)
Dziękuje za komentarze! <3
Pozdrawiam, Lizzy ( takie przezwisko ze szkoły..:) ;**