piątek, 7 lutego 2014

Dwunasty.























                                            ,,Tylko powiedz mi dlaczego, powiedz mi...''
                       

                                                                   



             Julka wstała wcześnie rano. Zrobiła śniadanie dla Łukasza, Dawidka i siebie.  Była w dobrym humorze. Wiedziała, że na zakupach z Marco, będzie mogła się wyluzować i odpocząć psychicznie. Kochała Dawida ponad wszystko, dlatego ciągle rozmyślała o jego bezpieczeństwie. To ją trochę wyniszczało. Bardzo nie chciała, aby Tomasz kiedykolwiek ich znalazł. Nie umiała jednak zrobić nic, aby na sto procent do tego nie doszło.  Przypuszczała, że prędzej czy później i tak ich ,,namierzy'', a wtedy wszystko legnie w gruzach! Ona, szczęście jej syna i oczywiście wspólne mieszkanie z Łukaszem, a być może przyjaźń z mężczyzną. Przez cały czas, zaprzątała sobie tym głowę, nawet jedząc wspólne śniadanie z chłopakami. Właśnie przez to, całkiem przypadkiem strąciła szklankę, która przy bliższym spotkaniu z podłogą nie miała szans na ,,przeżycie''.
           -Julka, co Ty wyprawiasz?-spytał wystraszony Piszczek, po usłyszeniu huku.
           -Nie chciałam...-szybko wstała z krzesła i poczęła zbierać kawałki szkła. -Wybacz, odkupię Ci ją.-nerwowo zbierała odłamki.
           -Zostaw to, bo sobie coś zrobisz.-westchnął pobłażliwie i podążył po zmiotkę.- I tak nie lubiłem tej szklanki.-stwierdził.
           -Łukasz, masz jeszcze pięć takich samych. Ich też nie lubisz?- zapytała, mając łzy w oczach. Nie chciała zbić tej szklanki, a wszystko przez jej idiotyczną nieuwagę! Czuła, że wszystko psuje.
           -Będziesz płakać, przez głupią szklankę?-  mruknął bezradnie.- Jeżeli poprawi Ci to humor, to tak. Nie lubię tych pozostałych i zaraz się ich pozbędę, ale na początku  pozwól dokończyć nam śniadanie. -mówił stanowczo, lecz tak umiejętnie, aby dziewczyna nie poczuła się urażona.
          -Proszę, jedzcie.-powiedziała ponuro się uśmiechając.-Ja straciłam ochotę na jedzenie, więc pójdę posprzątać zabawki Dawida. Pamiętaj, że o 12 jest to spotkanie.
          -Doskonale pamiętam, Julio.- warknął zirytowany piłkarz.-A Ty, kochana pamiętaj, że za dwie godzinki ma przyjechać Marco.
         -Nie bój się, nie zapomniałam.-odpowiedziała niezbyt przyjaznym tonem, po czym wyszła z kuchni i popędziła do salonu, aby faktycznie pozbierać rozrzucone maskotki, klocki itp.  Teraz, na prawdę poczuła się paskudnie! Pierwsza kłótnia z Łukaszem, czyli coś czego bardzo się obawiała. Nie chciała tego, naprawdę nie chciała. Piszczek, był dla niej najważniejszą osobą w życiu, pomijając oczywiście ukochanego syna. Bez niego, na pewno nie dałaby sobie rady z otaczającym ją syfem.
                  Bo tak naprawdę, Julia miała więcej problemów niż ktokolwiek mógłby się domyślać. Jest znerwicowana, żyje w stresie i ciągle ucieka przed przeszłością.










***








               Około jedenastej, pod dom Piszczka podjechał Range Rover, którego właściciel domu dobrze znał, a mimo to postanowił sprawdzić czy, aby na pewno widział samochód Marco. Łukasz delikatnie wyjrzał za okno, a gdy upewnił się, ze to naprawdę jego przyjaciel - Reus, a nie jakiś wścibski dziennikarz, podążył, aby otworzyć mu drzwi.
             -Ding-dong!-głośny dźwięk rozległ się po domu piłkarza.
             -Idę, idę.-odkrzyknął, po czym otworzył drzwi na oścież.-Witam mojego blondaska!- wyszczerzył się od ucha do ucha.
            -Cześć misiaczku!-zaśmiał się i przybił soczystą pionę z przyjacielem. Uwielbiał z nim żartować.- Gdzie mały Julek i duża Julia?-zadał ironiczne pytanie.
            -Duża Julia, szykuje małego Juliana, bo zaraz przyjeżdża Kuba z Oliwką i pędzimy na to spotkanie na SIP.- O, tak rozmawiamy w korytarzu. Wejdź do środka.-zaprosił Reus'a dalej. -Napijesz się czegoś? Kawa, herbata? Może Cola?
            -Nie dzięki, poczekam na młodą.-zachichotał.
            -No jak wolisz czekać o suchym ryjku, to nie mam nic przeciwko!-uśmiechnął się promiennie.- Zawołam ją.- opuścił przyjaciela i podążył schodami na piętro. -Jula!-zawołał.
            -Tak?-usłyszał jej głos.
            -Marco czeka, jak chcesz to idź, my sobie poradzimy.
            -Na pewno sobie poradzisz z Tym urwisem?
            -Tak!-uśmiechnął się do niej, pierwszy raz od porannej rozmowy.-Idź już, idź!
            -Czekaj! W kuchni jest taka torba i tam są soczki, bułeczki i batoniki, jakby zgłodniał.-oznajmiła.
             -Okej.-pomachał jej, znacząco ręką, a chwilę później był już w pokoju Dawida. -No co tam, młody?-uśmiechnął się.-Zostaliśmy sami, więc teraz poznasz żywot prawdziwego  faceta! Tylko futbol i kobiety, pamiętaj!
            -Cio?-spojrzał na Łukasza, zupełnie nie rozumiejąc o co mu chodzi.
            -Wiem, wiem, że Ty nie rozumiesz takich rzeczy...w sumie przez całe swoje życie byłeś pod opieką kobiety! Nie poznałeś ręki mężczyzny! Stanowczego dowódcy stada, ogarniasz?
            -Dobrze się czujeś?- chłopiec dotknął rączą, czoła Łukasza, aby sprawdzić czy nie ma gorączki.
           -Bardzo dobrze, tylko chcę Ci wytłumaczyć na czym polega męskie życie! Futbol ponad wszystko, rozumiesz?-w odpowiedzi zobaczył potakującą głowę Dawida.- Na drugim miejscu są kobiety, czaisz?
          -Dziewczyny?-prychnął.
          -Dokładnie.-uśmiechnął się będąc dumny z tego, że wytłumaczył coś dziecku.
          -Wolę się bawić z chłopakami!
          -O nie, nie, nie!- zaprzeczył mu stanowczo.- Może teraz tak, ale za kilka lat, będziesz wolał bawić się z dziewczynkami... Widzisz ja też wolę zabawy z dziewczynami. Po prostu, musisz do tego dorosnąć.-pogłaskał go po włosach.-Tak, więc...powtórz to, czego dowiedziałeś się z dzisiejszej lekcji.
          -Ponad wszyśtko futbol, a na djugim miejscu kobiety!-wrzasnął radośnie.
          -Będą z Ciebie ludzie, młody.-pochwalił go, po czym wziął dziecko na ręce.
       









***










           Po godzinie, Piszczek z Dawidem oraz Kuba z Oliwką byli pod SIP. Cały wyjazd na ów spotkanie się opóźniło, gdyż Dawid oprowadzał swoją nową koleżankę po swoim pokoju. Pokazywał jej zabawki, mówił imiona swoich maskotek itp. Oliwka od razu zobaczyła w nim bratnią duszę - zauważyła, że mówił w języku, który doskonale rozumiała, był żywotny, lecz opanowany jak na małe dziecko, a na dodatek był miły i wiecznie uśmiechnięty - tak samo jak ona.
         W końcu przekroczyli próg pomieszczenia w którym zwykle odbywały się takie uroczystości jak Wigilia, zakończenie sezonu lub po prostu - spotkania integracyjne.
        -Kuba, muszę Ci o czymś powiedzieć...-Łukasz odezwał się, kiedy wszyscy już zasiedli przy gigantycznym stole.
        -Słucham?
        -Pokłóciłem się z Julią o jakąś pierdołę.-syknął.-Teraz jest taka zimna wobec mnie.
        -To kiepsko, w sumie.-westchnął.-I co? Teraz Marco ją ,,obraca'' w jakiejś kawiarni?
        -Tak.-odrzekł beznamiętnie.
        -Oj, Piszczu...-poklepał kumpla po plecach.-Ale on chyba wie, że Jula jest dla Ciebie ważna?
        -Nie wiem, chyba się domyśla.-szepnął.
        -Współczuje Ci, chłopie, ale nie umiem pomóc. Może po prostu powiedz jej, że ją kochasz?
        -Tak, od razu!-uniósł głos.- Okaże się, że ona jednak nic nie czuje do Łukasza Piszczka, poczuje się urażona, wyjedzie razem z Dawidem i znowu będę sam.
        -Przestań, zachowujesz się jakby żadna kobieta na Ciebie nie patrzyła! Stary, co druga się ślini, kiedy obok niej przechodzisz.
        -Żadna nie jest, taka wspaniała jak...
        -Jak kto?! Łukasz, jej już nie ma, OK? Przecież musisz w końcu zacząć żyć i zapomnieć.
        -Przy niej zapominam.-wyszeptał.
        -To zdecyduj się!
        -Kuba, bo Ty nie rozumiesz.-westchnął.
        -Dobra, obiecuje Ci, że porozmawiam z Julią.
        -O to mi chodziło, mordo! Dziękuje!








***







         Julka bardzo dobrze czuła się na zakupach z Marco, na które udali się zaraz po kawiarni, gdzie zjedli po kawałku pysznego sernika. Uwielbiała jego poczucie humoru, którego na samym początku nie mogła się doszukać. Ktoś kto nie spędzał z nim czasu, mógłby stwierdzić, że jest sztywniakiem. Ale w rzeczywistości był bardzo zabawny i żywotny.
        -Gdzie idziemy teraz?-spytała widząc, że mężczyzna powoli zaczyna się nudzić oglądaniem z nią sukienek.
        -Zależy od tego, gdzie Ty masz ochotę się udać.-westchnął.
        -Możemy wracać, jest już późno.-stwierdziła.-Poza tym, te zakupy są bardzo ciężkie.
        -Przecież to ja je noszę.-zachichotał.
        -Ale czy ja mówiłam, że to mnie jest ciężko?-obdarowała go uśmiechem.-Chodźmy do auta.
        -Jak sobie życzysz.-oboje wyszli ze sklepu i ruszyli w stronę wyjścia z galerii handlowej. Julka była uśmiechnięta, podobnie jak Reus, który wiedział, że ich wspólny wypad się udał. Blondyn otworzył dziewczynie drzwi i ruchem ręki zaprosił do środka Range Rover'a.
        -Odwieziesz mnie?-spytała spoglądając na niego kątem oka.
        -Oczywiście.-przytaknął.-Chyba, że nie chcesz.
        -Powinnam wracać.-powiedziała.-Z resztą sam powinieneś zrozumieć.
        -Rozumiem, rozumiem.- uśmiechnął się.- Może kiedyś to powtórzymy?
        -Jak tylko znajdziemy czas, to nie widzę przeciwwskazań.
        -Okej, jesteśmy na miejscu.-oznajmił.
        -Dziękuje Ci za dzisiejsze popołudnie. Mam nadzieję, że Ty również dobrze się bawiłeś.-wzięła z tylnej kanapy swoje torby.- Fajnie było.
        -Oczywiście, że się dobrze bawiłem! Świetnie wręcz.-posłał jej uśmiech.-I to ja dziękuje.
        -Cieszę się.-spojrzała mu w oczy.-Do zobaczenia.-pocałowała go w policzek.
        -Do następnego!-pomachał jej ręką.
        -Pa!-odwzajemniła gest, po czym skierowała się do domu.
        Było już ciemno na dworze. Latarnie się zaświeciły, a ulice zaczęły pustoszeć, bo temperatura powietrza zaczęła maleć. Kiedy Julia przekroczyła próg domu, usłyszała krzątanie się Piszczka.
        -Julia!-krzyknął. Zauważyła, że był bardzo zdenerwowany. O co mogło chodzić? - Jula, nie chciałem Cię denerwować, ale.. Dawid jest w szpitalu.-wyznał, łapiąc się za serce. - Zemdlał, kiedy byliśmy na spotkaniu w SIP.- Nie chcieli mnie do niego wpuścić. Powiedzieli, że dopiero o 19..bo wykonują rutynowe, ale niezbędne badani..-nie dane było mu skończyć.
        -To jest żart?! Jak przykry, słaby żart?!-wydarła się na cały głos.-Łukasz! Powiedz, że to żart! Gdzie jest mój syn?!
        -Ja też jestem załamany, ale to nie jest żart. Dawid jest w szpitalu.-powiedział, zachowując potrzebny spokój.- Nie możesz teraz popadać w panikę. Musisz zachować trzeźwość umysłu, on Cię potrzebuje.-przytulił ją, gdy zauważył że blednie.- Wszystko będzie dobrze. Teraz jest najtrudniej, ale później będzie lepiej.-zaczął gładzić jej plecy.
        -Która godzina?-wydusiła z siebie.
        -Dochodzi osiemnasta.-oznajmił.
        -Kurwa.-zaklęła.
        -Spokojnie, wyjedziemy za 20 minut, dobrze?
        -Tak.-szepnęła beznamiętnie.-To jakiś zasrany koszmar!-krzyknęła, opadając na ziemie. Schowała twarz w dłoniach, które oparła o kolana.- Łukasz, to białaczka.- powiedziała głosem pełnym żalu i bólu. -Jak był mały to stwierdzono u niego tę chorobę. Brał leki i choroba odpuściła, ale teraz powraca. Czuję to.
       -Jula, jeszcze nic nie wiadomo.-objął ją.-Wszystko się wyjaśni, będzie dobrze.-nie odpowiedziała. Łukasz słyszał jedynie szloch. Czuł, że sam zaraz się rozklei. To najgorsze, co mogło ich spotkać.

-------------------------------------------

Witaaaaaam ;3 Mam nadzieję, ze się podoba...:)
Serdecznie zapraszam tutaj :
dangerous-styles-and-horan.blogspot.com

Dziękuje za komy.
Do następnego..
Pozdrawiam, Lizzie ;*

9 komentarzy:

  1. Och nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.Mały ma białaczkę, Łukasz zakochany.No no . Czekam na kolejny , a rozdział podoba się bardzo.
    wysyłam pozdrowienia i całuski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo matko o tym bym nie pomyślała.. Białaczka ? Mam nadzieje, że uda się małego wyleczyć. Czekam na nowy rozdział :)

    W międzyczasie zapraszam do mnie http://i-dream-you-still-here.blogspot.com/ Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawidek w szpitalu?! NIE!!!!! Białaczka? O Boszz ; c Szkoda malucha ; c
    Genialny rozdział, wiesz o tym nie? ; ]
    A moment kiedy Łukasz gadał z Dawidkiem o kobietach i piłce nożnej GENIALNY! <333
    Kocham to *.* Ohhh ahhh <3 Cudo <3 Nie mam słów :D
    Pozdrawiam ; *****

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam na twojego bloga niedawno, ale jest on genialny :D Po prostu cudowny <3
    A co do rozdziału to tak jak wszystkie świetny :) mam nadzieję, że Julka poczuje do Łukasza coś więcej niż tylko przyjaźń :) i oczywiście szkoda Dawidka :( ale na pewno wszystko się ułoży :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej ! No to się porobiło ;c Mam nadzieję, że to tylko zwykłe osłabienie , a nie białaczka ;/ Biedny maluch ;C
    Co do Julki to myślę, że za bardzo się tym wszystkim przejmuje ( nie chodzi mi o jej synka ) . Ma spore oparcie w Łukaszu i nie powinna wątpić w jego przyjaźń, tym bardziej, że Łukasz poczuł do niej coś więcej. Świetnie dogaduje się z Dawidkiem i nie powinna tak się wszystkim martwić. ;) Mimo, że widzę , jak iskrzy między nimi to i tak mam cichą nadzieję na romans Julki z Reusem ♥
    Rozdział wspaniały tak, jak zawsze :D Uwielbiam czytać Twoje opowiadania, kochana ;**
    Czekam na nn i dziękuje za komentarz u mnie ! ;*


    Pozdrawiam, Karinka ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju super rozdział i blog . Pisz jak najczęsciej !

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadrobiłam wszystko :)
    Świetne<33
    Uśmiałam się jak Łukasz dawał lekcje małemu :D
    Biedny Dawidek. Mam nadzieje, ze białaczka nie powróciła.
    Buziaki:*
    http://powrotyirozstania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurde... Szkoda mi Dawidka , mam nadzieję , że maluch nie będzie musiał przechodzić przez piekło ;/
    Łukasz jest bardzo kochany i widać, że oboje coś do siebie czują ;) Oby wszystko było dobrze i w końcu wyznali sobie miłość. ;D
    Czekam na następny ! ;*

    - Dominika ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na nowy rozdział :) ;*

    OdpowiedzUsuń